To miał być najcudowniejszy wieczór
w życiu Garetha i Joanny. Hotelowy pokój na planecie Fajrant został
zgodnie z poleceniem wypełniony kwiatami i świecami, by para
narzeczonych mogła nasycić się ultra romantyczną, walentynkową
atmosferą.
- No muszę przyznać, misiaczku, zaskoczyłeś mnie – stwierdziła Joanna, klęcząc na łożu i rozbierając się do seksownej, czerwonej bielizny. - Nie sądziłam, że pod tą twardą, umięśnioną skorupą kryją się takie pokłady miłosnej kreatywności.
- Dla ciebie wszystko, kochanie. - Gareth zdjął koszulę i oczom Joanny ukazał się jego wspaniały tors. - Chciałem, żebyś poczuła się wyjątkowo. To, że nie szlajamy się już po galaktyce, nie znaczy, że nie możemy czasem zrobić czegoś szalonego.
- Och, pragnę cię... - Kobieta rzuciła się na swego wybranka i wpiła łapczywie w jego usta.
Ta niesamowita atmosfera i widok półnagiego Garetha wystarczyły, by rozbudzić w Joannie dzikie żądze. Całowała i obściskiwała swego partnera, ocierała się o niego z taką pasją i zapalczywością, że w końcu razem runęli na łóżko i poczęli zdzierać z siebie resztki odzienia.
- Czy mówiłam ci już, że masz piękne pośladki? - Hilda gapiła się na nagie ciało męża wygłodniałym spojrzeniem. Opuściła kokieteryjnie ramiączka swojej halki i ruchem palca zaprosiła mężczyznę do łóżka. Noc na planecie Fajrant była jej pomysłem i Hilda czuła, że nie pożałuje.
- Och, nie takie rzeczy już mi mówiłaś. - Ib uśmiechnął się wymownie i wszedł na łóżko.
Powoli zdjął halkę ze swojej żony i zaczął całować wysportowane ciało Ziemianki. Hilda przygryzła wargę, wplotła palce w białe włosy Anahibianina i oddała się rozkoszy. Jej mąż był tak silny, a jednocześnie tak delikatny, że nigdy nie przestawało jej to zadziwiać.
- Ib, kocham cię. Jesteś wspaniały... - westchnęła. - Po pierwszej nocy z tobą wiedziałam, że już nigdy nie będę się chciała pieprzyć z żadnym Ziemianinem. Masz w sobie niebywały talent. Czy wszyscy Anahibiane są tacy?
- Nie, tylko ja – zaśmiał się Ib, obrócił swoją żonę na brzuch i zaczął wodzić językiem wzdłuż jej kręgosłupa. Hilda była w siódmym niebie. Bez wątpienia opuszczenie Ziemi z seksownym kosmitą okazało się najlepszą decyzją w jej życiu.
- Derksiu, jesteś najpiękniejszą istotą humanoidalną we wszechświecie... - Chen przytulił się do partnera, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Leżeli tak przez chwilę na łóżku, a geolog napawał się wzajemną bliskością.
Komplement najwyraźniej zadziałał, bo Derks pogłaskał Chena po głowie, a takie spontaniczne czułości rzadko mu się zdarzały.
- To będziemy uprawiać seks, czy jak? - rzucił mouk po dłuższej chwili bezruchu.
- Spokojnie, nie musimy się spieszyć. - Chen usiadł. - To wyjątkowo dzień, więc zróbmy tak, żeby było lepiej niż kiedykolwiek.
- Nie rozumiem, co w nim wyjątkowego?
- No to taki specjalny dzień, kiedy Ziemianie chcą być bardziej romantyczni niż normalnie.
- Mam się bać?
- Nie – zaśmiał się Chen. - Po prostu zrelaksuj się i zobaczysz, jak będzie fajnie. W końcu to planeta Fajrant – miejsce nieograniczonych rozrywek.
Ależ było cudownie. Pocałunki i pieszczoty, którymi Gareth raczył Joannę, zdawały się bardziej finezyjne niż kiedykolwiek. Uczona wiedziała, że nie zapomni tej nocy do końca życia. Kwiaty, świece, szum oceanu za oknem i blask błękitnego księżyca sprawiały, że czuła się jak księżniczka z bajki. Niegrzecznej bajki dla dorosłych.
- Gdybym miała zapętlacz czasu, to sprawiłabym, żeby ten dzień powtarzał się w nieskończoność – wyznała, przyciskając się do umięśnionego torsu partnera.
- Nie musiałabyś, już ja sprawię, że będzie tak codziennie. - Gareth pieszczotliwie ugryzł Joannę w ramię. - Ale wiesz co, chciałbym dzisiaj spróbować czegoś nowego?
- To znaczy? - spytała z zaciekawieniem kobieta.
- Zaczniemy normalnie. Zrobimy to najpierw po bożemu, a potem... a potem zobaczysz. To będzie niespodzianka – szepnął Gareth w taki sposób, jakby chodziło o wielką tajemnicę.
- Hmm... - Joanna oblizała wargi. - No dobra, nie mogę się doczekać.
- Zobaczysz będzie super – obiecał mężczyzna i powrócił do pieszczot.
Po długiej i namiętnej grze wstępnej Hilda doszła do wniosku, że przyszedł czas na największą rozkosz w jej życiu. Spojrzała na Iba z wymownym uśmieszkiem i potarła stopą jego tors. Wiedziała, że jej mąż pożąda jej równie bardzo, co ona jego.
- To co, pokażesz mi resztę tych swoich niesamowitych talentów? - spytała uwodzicielsko.
- Oj, pokażę i to jeszcze jak, ale... tak pomyślałem, że moglibyśmy dzisiaj spróbować czegoś nowego.
- Brzmi kusząco. Co ci takiego brudnego chodzi po głowie? - zachichotała kobieta.
- No pomyślałem... - Ib nieco się speszył. - Że mogłabyś mnie... troszkę związać.
Hilda uniosła obie brwi w niemym zdumieniu.
- No i jak już to zrobisz to... mogłabyś powiedzieć parę rzeczy... Że byłem niegrzeczny i musisz mnie ukarać... czy coś...
Ib się zarumienił, co było urocze, ale Hilda mimo wszystko nie mogła wyjść ze zdumienia.
- Ale chyba nie mam za bardzo czym cię związać – zauważyła.
- Nie martw się, wziąłem cały sprzęt.
Lekarka parsknęła śmiechem.
Ubrania na podłodze, splecione ciała, usta przy ustach – Chen czuł się jak w raju. Gładził delikatną skórę partnera i napawał się zapachem jego włosów.
- Zrobisz mi dobrze ustami? - spytał Derks w zadziwiająco niewinny sposób.
- Pewnie, że zrobię. Zrobię tak doskonale, że będziesz mnie codziennie błagać o więcej.
Na szczęście Chen wyleczył się ze swych seksualnych kompleksów i uwierzył, że, gdy przychodzi co do czego, potrafi być prawdziwym ogierem. Dlatego postanowił wspiąć się na wyżyny technicznych umiejętności i pokazać, że warto być z Ziemianinem. Początkowo sądził, że idzie mu doskonale, ale Derks mu przerwał.
- To nie do końca to, co miałem na myśli... – wyjaśnił mouk z lekkim zakłopotaniem. - Wolałbym, żebyś zajął się tą częścią ciała, której zawsze zdajesz się unikać. Nie jestem kobietą, wiesz?
- Och... - Chen poczuł się bardzo niezręcznie. - No bo wiesz, nie mam w tym wprawy i w ogóle... - Mógł wymyślać dowolne wymówki, ale nie ulegało wątpliwości, że jeszcze nie do końca przywykł do bycia z obupłciowym kosmitą.
- Powiedziałeś, że to wyjątkowy dzień dla Ziemian, więc nie powinniśmy spróbować czegoś nowego?
Ciężko było się spierać z tym argumentem. Chen przeżył krótką chwilę grozy, po czym mentalnie kopnął się w tyłek. Przecież zawsze uważał, że dla Derksa uczyniłby wszystko.
- A wiesz, zrobię to! Zrobię i to perfekcyjnie! - wykrzyknął.
- Łaaał! Obczaj to, obczaj to! Kozak! - Gareth z zachwytem wskazał na ekran laptopa, a Joanna tylko podciągnęła kolana do siebie i westchnęła.
- To miała być ta wielka niespodzianka? Oglądanie pokazów lotniczych?
- Zawsze chciałem to zrobić z ukochaną. To jak przedłużenie orgazmu. - Mężczyzna nie odrywał wzroku od monitora.
- Lepiej chodźmy do baru się napić – mruknęła Joanna i zwlokła się z łóżka.
W końcu udało jej się odciągnąć Garetha od komputera i sprowadzić na dół. Usiedli w zacisznym miejscu pomiędzy błękitnymi krzewami.
- Ej, czy to nie Hilda i Ib? - Nagle Joanna wskazała palcem w głąb holu. - O kurde, a tam dalej to Chen i Derks!
- Ta planeta musi być bardzo mała – stwierdził Gareth.
Cała szóstka zdawała się zdumiona tym niecodziennym spotkaniem. Było dużo radości. Wszyscy usiedli przy wspólnym stole, do którego po chwili podjechał kelnerobot.
- Dla wszystkich po drinku Pobudzony Naomita – zamówił Gareth.
- Dla mnie wersję bezalkoholową – dorzucił Derks
- A dla mnie jeszcze płyn do płukania ust – stwierdził Chen.
- To co, przylecieliście, żeby spędzić romantyczną noc? - spytała Joanna swych przyjaciół.
- Szaloną noc. - Chichot Hildy sprawił, że Ib zrobił się cały czerwony.
- Bardzo dobrze się składa, bo mamy wam coś ważnego do powiedzenia – rzekł Gareth z uśmiechem.
- W sumie to my też chcieliśmy wam coś ważnego powiedzieć. - Chen podrapał się po głowie.
- No my w zasadzie też – odparła Hilda zaskoczonym głosem.
- Jestem w ciąży – wypalił Derks.
- Bierzemy ślub. - padło z ust Joanny w tym samym momencie.
- Kupujemy tu działkę. - Hilda również zsynchronizowała się z przyjaciółmi.
Nastała chwila ciszy, w czasie której każdy próbował wyodrębnić i przefiltrować usłyszane naraz informacje.
- Ale się będzie działo... - wymamrotała Joanna trochę z rozmarzeniem, trochę ze zdumieniem.
- I właśnie tak się kończy eksplorowanie wszechświata – podsumował Gareth. - A może dopiero zaczyna?
- No muszę przyznać, misiaczku, zaskoczyłeś mnie – stwierdziła Joanna, klęcząc na łożu i rozbierając się do seksownej, czerwonej bielizny. - Nie sądziłam, że pod tą twardą, umięśnioną skorupą kryją się takie pokłady miłosnej kreatywności.
- Dla ciebie wszystko, kochanie. - Gareth zdjął koszulę i oczom Joanny ukazał się jego wspaniały tors. - Chciałem, żebyś poczuła się wyjątkowo. To, że nie szlajamy się już po galaktyce, nie znaczy, że nie możemy czasem zrobić czegoś szalonego.
- Och, pragnę cię... - Kobieta rzuciła się na swego wybranka i wpiła łapczywie w jego usta.
Ta niesamowita atmosfera i widok półnagiego Garetha wystarczyły, by rozbudzić w Joannie dzikie żądze. Całowała i obściskiwała swego partnera, ocierała się o niego z taką pasją i zapalczywością, że w końcu razem runęli na łóżko i poczęli zdzierać z siebie resztki odzienia.
- Czy mówiłam ci już, że masz piękne pośladki? - Hilda gapiła się na nagie ciało męża wygłodniałym spojrzeniem. Opuściła kokieteryjnie ramiączka swojej halki i ruchem palca zaprosiła mężczyznę do łóżka. Noc na planecie Fajrant była jej pomysłem i Hilda czuła, że nie pożałuje.
- Och, nie takie rzeczy już mi mówiłaś. - Ib uśmiechnął się wymownie i wszedł na łóżko.
Powoli zdjął halkę ze swojej żony i zaczął całować wysportowane ciało Ziemianki. Hilda przygryzła wargę, wplotła palce w białe włosy Anahibianina i oddała się rozkoszy. Jej mąż był tak silny, a jednocześnie tak delikatny, że nigdy nie przestawało jej to zadziwiać.
- Ib, kocham cię. Jesteś wspaniały... - westchnęła. - Po pierwszej nocy z tobą wiedziałam, że już nigdy nie będę się chciała pieprzyć z żadnym Ziemianinem. Masz w sobie niebywały talent. Czy wszyscy Anahibiane są tacy?
- Nie, tylko ja – zaśmiał się Ib, obrócił swoją żonę na brzuch i zaczął wodzić językiem wzdłuż jej kręgosłupa. Hilda była w siódmym niebie. Bez wątpienia opuszczenie Ziemi z seksownym kosmitą okazało się najlepszą decyzją w jej życiu.
- Derksiu, jesteś najpiękniejszą istotą humanoidalną we wszechświecie... - Chen przytulił się do partnera, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Leżeli tak przez chwilę na łóżku, a geolog napawał się wzajemną bliskością.
Komplement najwyraźniej zadziałał, bo Derks pogłaskał Chena po głowie, a takie spontaniczne czułości rzadko mu się zdarzały.
- To będziemy uprawiać seks, czy jak? - rzucił mouk po dłuższej chwili bezruchu.
- Spokojnie, nie musimy się spieszyć. - Chen usiadł. - To wyjątkowo dzień, więc zróbmy tak, żeby było lepiej niż kiedykolwiek.
- Nie rozumiem, co w nim wyjątkowego?
- No to taki specjalny dzień, kiedy Ziemianie chcą być bardziej romantyczni niż normalnie.
- Mam się bać?
- Nie – zaśmiał się Chen. - Po prostu zrelaksuj się i zobaczysz, jak będzie fajnie. W końcu to planeta Fajrant – miejsce nieograniczonych rozrywek.
Ależ było cudownie. Pocałunki i pieszczoty, którymi Gareth raczył Joannę, zdawały się bardziej finezyjne niż kiedykolwiek. Uczona wiedziała, że nie zapomni tej nocy do końca życia. Kwiaty, świece, szum oceanu za oknem i blask błękitnego księżyca sprawiały, że czuła się jak księżniczka z bajki. Niegrzecznej bajki dla dorosłych.
- Gdybym miała zapętlacz czasu, to sprawiłabym, żeby ten dzień powtarzał się w nieskończoność – wyznała, przyciskając się do umięśnionego torsu partnera.
- Nie musiałabyś, już ja sprawię, że będzie tak codziennie. - Gareth pieszczotliwie ugryzł Joannę w ramię. - Ale wiesz co, chciałbym dzisiaj spróbować czegoś nowego?
- To znaczy? - spytała z zaciekawieniem kobieta.
- Zaczniemy normalnie. Zrobimy to najpierw po bożemu, a potem... a potem zobaczysz. To będzie niespodzianka – szepnął Gareth w taki sposób, jakby chodziło o wielką tajemnicę.
- Hmm... - Joanna oblizała wargi. - No dobra, nie mogę się doczekać.
- Zobaczysz będzie super – obiecał mężczyzna i powrócił do pieszczot.
Po długiej i namiętnej grze wstępnej Hilda doszła do wniosku, że przyszedł czas na największą rozkosz w jej życiu. Spojrzała na Iba z wymownym uśmieszkiem i potarła stopą jego tors. Wiedziała, że jej mąż pożąda jej równie bardzo, co ona jego.
- To co, pokażesz mi resztę tych swoich niesamowitych talentów? - spytała uwodzicielsko.
- Oj, pokażę i to jeszcze jak, ale... tak pomyślałem, że moglibyśmy dzisiaj spróbować czegoś nowego.
- Brzmi kusząco. Co ci takiego brudnego chodzi po głowie? - zachichotała kobieta.
- No pomyślałem... - Ib nieco się speszył. - Że mogłabyś mnie... troszkę związać.
Hilda uniosła obie brwi w niemym zdumieniu.
- No i jak już to zrobisz to... mogłabyś powiedzieć parę rzeczy... Że byłem niegrzeczny i musisz mnie ukarać... czy coś...
Ib się zarumienił, co było urocze, ale Hilda mimo wszystko nie mogła wyjść ze zdumienia.
- Ale chyba nie mam za bardzo czym cię związać – zauważyła.
- Nie martw się, wziąłem cały sprzęt.
Lekarka parsknęła śmiechem.
Ubrania na podłodze, splecione ciała, usta przy ustach – Chen czuł się jak w raju. Gładził delikatną skórę partnera i napawał się zapachem jego włosów.
- Zrobisz mi dobrze ustami? - spytał Derks w zadziwiająco niewinny sposób.
- Pewnie, że zrobię. Zrobię tak doskonale, że będziesz mnie codziennie błagać o więcej.
Na szczęście Chen wyleczył się ze swych seksualnych kompleksów i uwierzył, że, gdy przychodzi co do czego, potrafi być prawdziwym ogierem. Dlatego postanowił wspiąć się na wyżyny technicznych umiejętności i pokazać, że warto być z Ziemianinem. Początkowo sądził, że idzie mu doskonale, ale Derks mu przerwał.
- To nie do końca to, co miałem na myśli... – wyjaśnił mouk z lekkim zakłopotaniem. - Wolałbym, żebyś zajął się tą częścią ciała, której zawsze zdajesz się unikać. Nie jestem kobietą, wiesz?
- Och... - Chen poczuł się bardzo niezręcznie. - No bo wiesz, nie mam w tym wprawy i w ogóle... - Mógł wymyślać dowolne wymówki, ale nie ulegało wątpliwości, że jeszcze nie do końca przywykł do bycia z obupłciowym kosmitą.
- Powiedziałeś, że to wyjątkowy dzień dla Ziemian, więc nie powinniśmy spróbować czegoś nowego?
Ciężko było się spierać z tym argumentem. Chen przeżył krótką chwilę grozy, po czym mentalnie kopnął się w tyłek. Przecież zawsze uważał, że dla Derksa uczyniłby wszystko.
- A wiesz, zrobię to! Zrobię i to perfekcyjnie! - wykrzyknął.
- Łaaał! Obczaj to, obczaj to! Kozak! - Gareth z zachwytem wskazał na ekran laptopa, a Joanna tylko podciągnęła kolana do siebie i westchnęła.
- To miała być ta wielka niespodzianka? Oglądanie pokazów lotniczych?
- Zawsze chciałem to zrobić z ukochaną. To jak przedłużenie orgazmu. - Mężczyzna nie odrywał wzroku od monitora.
- Lepiej chodźmy do baru się napić – mruknęła Joanna i zwlokła się z łóżka.
W końcu udało jej się odciągnąć Garetha od komputera i sprowadzić na dół. Usiedli w zacisznym miejscu pomiędzy błękitnymi krzewami.
- Ej, czy to nie Hilda i Ib? - Nagle Joanna wskazała palcem w głąb holu. - O kurde, a tam dalej to Chen i Derks!
- Ta planeta musi być bardzo mała – stwierdził Gareth.
Cała szóstka zdawała się zdumiona tym niecodziennym spotkaniem. Było dużo radości. Wszyscy usiedli przy wspólnym stole, do którego po chwili podjechał kelnerobot.
- Dla wszystkich po drinku Pobudzony Naomita – zamówił Gareth.
- Dla mnie wersję bezalkoholową – dorzucił Derks
- A dla mnie jeszcze płyn do płukania ust – stwierdził Chen.
- To co, przylecieliście, żeby spędzić romantyczną noc? - spytała Joanna swych przyjaciół.
- Szaloną noc. - Chichot Hildy sprawił, że Ib zrobił się cały czerwony.
- Bardzo dobrze się składa, bo mamy wam coś ważnego do powiedzenia – rzekł Gareth z uśmiechem.
- W sumie to my też chcieliśmy wam coś ważnego powiedzieć. - Chen podrapał się po głowie.
- No my w zasadzie też – odparła Hilda zaskoczonym głosem.
- Jestem w ciąży – wypalił Derks.
- Bierzemy ślub. - padło z ust Joanny w tym samym momencie.
- Kupujemy tu działkę. - Hilda również zsynchronizowała się z przyjaciółmi.
Nastała chwila ciszy, w czasie której każdy próbował wyodrębnić i przefiltrować usłyszane naraz informacje.
- Ale się będzie działo... - wymamrotała Joanna trochę z rozmarzeniem, trochę ze zdumieniem.
- I właśnie tak się kończy eksplorowanie wszechświata – podsumował Gareth. - A może dopiero zaczyna?